Fotografia nieustannie się zmienia. Posługujemy się coraz lepszymi aparatami. Bez problemu docieramy nawet w najbardziej egzotyczne miejsca na świecie.
Teoretycznie powinno to skutkować coraz piękniejszymi ujęciami. A jednak…coś jakby jest nie tak?
Z pewnością zauważyłeś, że każdego dnia w mediach społecznościowych publikuje się miliony zdjęć, jednak kadrów, nad którymi warto się zatrzymać, jest jakby coraz mniej i mniej?
Jesienny wieczór nad Wigrami.
Fotografia dla algorytmów
Mam wrażenie, że obecnie dominują „zdjęcia kalki”, będące wierną kopią tego, co zdobywa największą ilość lajków. Algorytmy popularnych serwisów społecznościowych wspierają takie zachowania. Nieubłagane podrzucają przed nasze oczy ujęcia, które wzbudzają zachwyt „większości”.
Początkujący pasjonaci robienia zdjęć otrzymują jasny przekaz – jeżeli marzysz o popularności, powinieneś fotografować dokładnie tak jak owe „gwiazdy”. Tak też się dzieje – kopia goni kopię a miejsca uważane za „godne fotografowania” są rozdeptywane np. przez tysiące instagramowiczów.
W takim razie – czy fotografowanie „po swojemu” to już przeszłość? Czy należy zrezygnować z poszukiwań własnego sposobu opowiadania o tym, co dzieje się wokół nas? Czy staranie się o jak najlepsze zdjęcie już podczas jego wykonywania (bez zbędnej, nazbyt intensywnej obróbki komputerowej) to marnowanie czasu?
Zdecydowanie nie!
Chociaż to dużo trudniejsza droga.
Kiedyś usłyszałem powiedzenie:
„lepiej być dobrym niż sławnym”
To prawda!
Zdefiniowanie pojęcia „dobry fotograf” tylko pozornie jest trudne. Sprawa jest banalnie prosta: jeżeli podążasz swoją drogą i uzyskujesz zdjęcia, takimi jakimi je sobie wyobrażałeś, oznacza to, że wszystko jest w porządku.
Rób konsekwentnie zdjęcia jakie sprawiają Ci radość. Rób to jednak z największą starannością w oparciu o pełnię wiedzy i umiejętności, jakie posiadasz w danej chwili. Dbając równocześnie o podnoszenie poziomu swego warsztatu i rozwijanie wyobraźni.
Dodatkowo, jeżeli chcesz traktować fotografię w sposób bardzo poważny oprócz Twojej Opinii istotne staną się też uwagi osób, które uważasz za swoich mistrzów. Jesteś wielkim szczęściarzem, kiedy ktoś taki zechce podzielić się z Tobą opinią o Twoich kadrach. Słuchaj uważnie i ucz się.
Nauka fotografii jest drogą bez końca. Zawsze będziemy słyszeć: wiem, że nic nie wiem.
Poznaj Pakiet Kursów i Zaoszczędź 259 zł
Jak ocenić jakość swoich zdjęć
Im więcej wiemy o fotografii, tym wyżej podnosimy poprzeczkę naszych oczekiwań. Zmienia się też nasze widzenie i odczuwanie piękna. Z biegiem czasu zdjęcia, uznawane do kiedyś za świetne, regularnie lądują w koszu. Równocześnie co pewien czas odnajdujemy w archiwach zaginione „perły”.
Nauka fotografii powoduje nieustanne zmiany w widzeniu i poznawaniu otaczającego nas świata. Musisz zrozumieć, że Twoja opinia o własnej pracy jest dużo ważniejsza, niż liczba polubień.
Tzw. portale społecznościowe w edukacji fotograficznej nie mają żadnego znaczenia, są bezwartościowe. Wypełnia je płytka wiedza i agresja. Szkoda czasu na jałowe spory. Trzeba bronić własnego zdania ale warto też mieć twardy tyłek, aby przyjmować zasłużone albo niezasłużone razy.
Jakim fotografem jesteś
Każdy z nas przechodzi przez 4 klasyczne stopnie poznania fotografii:
1. Nieświadoma niekompetencja – nie potrafisz, bądź nie znasz czegoś, i nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy. Robisz jakiekolwiek zdjęcia np. w trybie auto i jesteś szczęśliwy.
2. Świadoma niekompetencja – ciągle jeszcze nie potrafisz czegoś zrobić, ale przynajmniej zdajesz sobie z tego sprawę. Robisz jakiekolwiek zdjęcia, ale przynajmniej wiesz, że są kiepskie. Zaczynasz myśleć o zmianach.
3. Świadoma kompetencja – Wiesz już coś i potrafisz właściwie zareagować, niemniej musisz świadomie o tym myśleć. Nim powstanie dobre zdjęcie, musisz się namęczyć, bowiem cały czas uważasz, aby nic nie zepsuć.
4. Nieświadoma kompetencja – robisz coś dobrze, zupełnie odruchowo i nie myślisz o tym. Kiedy widzisz wymarzoną scenę – sięgasz po aparat, błyskawicznie dobierasz właściwe parametry, komponujesz świetne ujęcie i dalej podziwiasz cudowny świat.
Ciekawski łabędź (jeszcze w formie brzydkiego kaczątka).
Po co rozwijać fotograficzne umiejętności
Bez względu, na którym poziome poznania fotografii obecnie się znajdujesz, zawsze możesz zrobić coś jeszcze lepiej i sprawniej. Nieustannie potrzebujemy nauki rzemiosła i wzbogacania wyobraźni. Dbając o ich zbalansowany rozwój.
Warto więc się uczyć i poznawać nowe techniki fotografowania. Poszukiwać ciekawych plenerów i wspaniałego światła.
Moja radość fotografowania wynika z wolności, którą osiągnąłem robiąc zdjęcia istotne wyłącznie z mego punktu widzenia, w miejscach, które mnie fascynują. Uwielbiam „moje miejsca” które mam tuż za płotem. Każdy spacer dostarcza mi nowych wrażeń. Jest tu też cicho i spokojnie. Cieszę się, kiedy przy okazji moje zdjęcia uzyskują uznanie innych osób albo po prostu sprawiają im zwykłą radość. Lubię też dzielić się wiedzą i swoimi umiejętnościami.
Coraz mniej ciągnie mnie w daleki świat. Wiem, że na ogół odnajdę tam wyłącznie barwną egzotykę. Na pierwszy rzut oka wydaje się ona być bardzo atrakcyjna i myślimy, że daleko od domu będziemy mieć ogromne szanse na unikalne kadry. To tylko pozór. Kiedy spojrzy się na ową egzotykę z dystansem natychmiast widać, jak jest banalna i nic nie wnosi. W czasie dalekich podróży nie ma czasu na dobre fotografowanie. Musisz brać to co jest… a nie to czego pragniesz.
Przestałem marnować czas na bezsensowne eskapady, kiedy odwróciłem swój sposób myślenia. Nagle zacząłem widzieć, że dla przybysza z odległej krainy miejsce, w którym mieszkam jest atrakcyjne i niezwykłe! A mam je przecież na wyciągnięcie ręki! Każdy z nas ma obok siebie coś wspaniałego i niezwykłego. Trzeba chcieć widzieć i szukać.
Robię swoje zdjęcia, opowiadam o ważnych dla mnie miejscach i sprawach. Z pozoru są to tylko banalne pejzaże. Wiem, jak szybko znikają owe cudowne miejsca. Za chwilę już ich nie będzie! Być może moje kadry wzbudzą w kimś potrzebę ochrony owych wspaniałych krajobrazów? Po prostu bardzo się cieszę, jeśli dzięki nim także inne osoby poczują zachwyt otaczającym nas światem. Robię to bez zwracania uwagi na algorytmy i lajki. Taka fotografia daje mi najwięcej radości.
Myślę, że podobnie może być z Tobą.
Pozdrawiam
Marek Waśkiel
Dzień dobry Panie marku. Od dłuższego czasu śledzę z wielkim zainteresowaniem Pana vloga. jest znakomity. Wprawdzie z reguły odbywa się to w aplikacji YT na telewizorze, co skutkuje brakiem możliwości napisania kilku ciepłych słów do Pana. Ostatnio jednak udało mi się znaleźć trochę wolnego czasu, czego skutkiem jest wizyta na tej fantastycznej stronie. Jako początkujący „landszafciarz” bardzo cenie sobie wszystkie rady których Pan udziela. Zaś w kwestii „lajków’ i kreujących wirtualna rzeczywistość social mediów – pozostaje mi się tylko ze smutkiem zgodzić. Zarówno z Panem, jak i z przedmówcami. Złapałem się także na tym, że pomimo tego iż nie miałem potrzeby ani ochoty fotografować po raz kolejny tych samych miejskich plenerów – pstrykałem kolorowe widoczki, bo „trochę łapek na FB wypadało przygarnąć”. Nie tędy droga. Jednakże trzeba sobie uświadomić, że większość naszej publiczności z którą dzielimy się w mediach społecznościowych naszą twórczością to osoby „niewyrobione” fotograficznie. Lajkiem (którego przecież jako twórcy oczekujemy) nagrodzone zostanie zdjęcie łatwe i przyjemne w odbiorze, niewymagające pomyślenia, analizy. Niebieskie morze, piękne słońce, kolorowe niebo… Lubię fotografować architekturę śródmieścia, czasami starą, brudną, ponurą. Zagracone podwórka, szopki, szałerki, stare zaniedbane kamienice. Ciężko wzbudzić zainteresowanie takim tematem, który przecież mozna pokazać w bardzo interesujący sposób. Ale nad taka fotografią należy się zastanowić, przeanalizować, zobaczyć w niej przekaz autora. W tramwaju, autobusie, na papierosie ciężko to zrobić.
Pozdrawiam Panie Marku i z niecierpliwością czekam na kolejne materiały. I te pisane i te do oglądania.
Grzegorz
Panie Marku,
dziekuje za swietny artykul, ma Pan racje absolutna
Czytam bloga -popieram a jakże. Czytam mądre komentarze -zgadzam się również. Tam gdzie kończy się ostatni wpis widzę linijkę z linkami do wielu mediów społecznościowych. Jak widzicie żyjemy w czasach gdzie krytykowanie zachowań wynikających z używania nowoczesnych form komunikacji odbywa się właśnie poprzez te media 🙂 Paradoksalne, prawda? Powiedzcie mi zatem jak dotrzeć z wartościową fotografią do szerszej świadomej publiczności ? . A może schować ją głęboko do szuflady żeby czasami mieć iluzję mistrzowskich ujęć , bo nasza ocena jest subiektywna niestety. Twórcy potrzebna jest publiczność . Nawet jeżeli go wygwiżdże , może będzie to bodziec do tworzenia lepszych dzieł. Uczę się świadomego fotografowania od ok. 5 lat. Moim marzeniem jest poświęcić tej pasji tyle czasu , ile będę miał ochoty .Żeby to osiągnąć muszę budować swoje portfolio i pokazywać je lub poddawać pod ocenę w mediach. Nie widzę innej drogi. I nie jest prawdą , że miarą wartości fotografa jest ilość polubień .Najlepszym dowodem jesteś Ty Marku , jeśli mogę się do Ciebie tak zwracać .Często przeglądam portfolio popularnych fotografów , którzy mają dziesiątki tysięcy polubień .Równie często mogę też powiedzieć , że ich prace to po prostu bardzo ładne obrazki .Nic więcej. Podsumowując , róbmy SWOJE , ale pokazujmy swoje prace , bo skąd nasi odbiorcy będą wiedzieć w jakim pięknym świecie żyjemy i jak ten Świat wygląda tuż przed świtem.
Media społecznościowe sobie,a życie sobie 🙂
Czerpie radość z fotografowania, to odbicie od codzienności, rutyny dnia codziennego. Mam satysfakcję z tego że robię to świadomie choć nie zawsze jestem zadowolony z rezultatów, im więcej wiem o fotografii świadomość mojej niewielkiej wiedzy mnie przeraża.
Opanować magię światła, to sztuka na którą jedno życie to mało.
Zostałem przy fotografii c/b to wielkie wyzwanie, które wciągnęło mnie bez reszty.
Twoje filmy na YouTube ( już nie ma) i blog są nauką inspiracją.
Dziękuję.
Fajny artykuł. Panie Marku kiedy pojawi się kolejny vlog na kanale?
Dzień dobry, na razie nie mam w planach. Koncentruję się na tym blogu. Pozdrawiam 🙂
Potrzebny mi był ten artykuł. Bardzo trafne podsumowanie wszystkich moich odczuć, których nie ułożyłem sobie w ten sposób.
Ostatnio poczułem brak chęci do fotografowania i chyba właśnie przez to, że ktoś dał mi po tyłku, bo robię inne, bo jeśli już coś zobaczę to stwierdzam – „to już było”. Nawet nie chce mi się aparatu wyciągać z plecaka. Widząc innych jak biegają z aparatami i fotografują dosłownie wszystko – myślę sobie „ooo kolejny któremu się wydaje, że robi dzieła sztuki”.
A przecież:
1. Robię zdjęcia dla siebie, dla rodziny, dla własnej przyjemności dla chęci rozwijania swojego spojrzenia/obserwacji świata.
2. Na temat dalekich wypraw miałem dosłownie te same odczucia. Wielokrotnie po powrocie myślałem sobie, że przecież to można było lepiej pokazać, ale limitował mnie czas. Z tego powodu powstał projekt „Piła – nasze odkrycia” żeby pokazać właśnie miejsce, w którym mieszkam oczami przybysza.
3. Kopiowanie innych może być tylko chęcią pokazania/pochwalenia się tym, że też tak potrafimy, ale również trampoliną do własnego pomysłu czy stylu.
Niezależnie od tego co i jak fotografujemy jeśli się choć trochę zastanawiamy i tworzymy przemyślane kadry to z pewnością rozwijamy się a to prowadzi coraz lepszych ujęć .
Dzięki za ten tekst jeszcze raz.
Witam wszystkich, Pana Marka w szczególności!
Z każdą wypowiedzią zgadzam się w 1000%. Owszem, jako amator fotografii sam też korzystam z mediów społecznościowych ale… zacząłem się też zastanawiać na sensem bycia w nich na szeroką skalę.
Co do promowania swojej pracy (mam na mysli bardziej obszar biznesowy) to jest dość dobry sposob na autopromocje ale dla ogólnie, nazwałbym sztuki, te miejsca chyba nie za bardzo do tego nadają się. Jeśli już promować gdzieś swoje prace to chyba lepiej na portalach typowo związanych z fotografią. To moje zdanie na ten temat.
Jestem jeszcze amatorem i stawiam dość niepewne kroki we fotografii ale samodoskonalenie swojego warsztatu, sięgnie po wiedzę z takich blogów jak choćby Pana Marka, jest dla mnie dobra nauka.
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Ktoś już kedyś obliczył że przeciętny „instagramowiec” poświęca swoją uwagę na nowe zdjęcie niecałe dwie sekundy……i to jest chyba najlepsza antyrekomendacja. Co innego promowanie tam swojej działalności to jest niezłe narzędzie.
Co do zdjęć to najlepsze można zrobić wokół „własnego komina” bo można je zaplanować, przyplinować porę roku, dnia i odpowiednie światło. Często pokazuje swoje zdjęcia znajomym i są zdziwieni że to u nas, gdzieś za miedzą albo w sąsiedniej wsi 🙂 A na wyjazdach często klapa…W tym roku dwa razy wyskoczyłem z ekipą na dwódniowe zdęcia w Karkonosze i dwa razy kopletna porażka – pogoda całkowicie zawiodła albo sino-koperkowa szmata na niebie albo śnieg z deszczem. Ani jedego promyka, ciekawej chmury. Na piwie się skończyło 🙂
Marku jak czytam twoje teksty to wszystko jest tak trafne że aż łeb boli, bardzo trafne określenia nazywanie wszystkiego po imieniu a faktycznie nie ma gdzie sie spieszyć gonić na druki koniec kraju jak za przysłowiową miedza są klimaty tak piękne tylko żeby mieć na tyle tego obycia żeby złym zdjęciem tego nie spieprzyć-pozdrawiam zawsze trafne określenia Ryszard z Bieszczad.
Mało kto przyznaje się , że najpiękniejsze zdjęcia powstają z tematów, które widzimy codziennie i mamy je za płotem. Gdybym dodał trochę „pieprzu” to najpiękniejsze portrety powinniśmy wykonywać naszym bliskim . (i chyba tak jest 🙂 bo znamy Ich mimikę dobrą i zła stronę twarzy i swobodę postaci. 😀
Pozdrawiam.
Jacku, brak portretów naszych bliskich jest często wynikiem braku prawdziwych relacji! Pozdrawiam 🙂
GRATULACJE!!!
Świetny tekst.
Bardzo dziękuję i pozdrawiam 🙂
Bardzo ciekawy tekst, w sumie nie tylko o fotografii, ale przede wszystkim o postrzeganiu świata, o ciągłej pogoni za dalej, drożej, bardziej egzotycznie, za tzw. „trawą, która wydaje się bardziej zielona na kolejnym wzgórzu”. Ileż to razy słyszę zachwyty nad Nową Zelandią czy Kanadą od osób, które nigdy nie zobaczyły krajów po drugiej stronie Bałtyku, które są przecież tuż obok… Pozdrawiam!
Dziękuję 🙂 po drugiej stronie Bałtyku to już za daleko 🙂 Pozdrawiam!
Witam
Moim zdaniem umiejetność podążania za swoim przekazem a nie kopiowanie innych odróżnia człowieka inteligentnego, kreatywnego od masy szumu czy nazwę to narybku czy kijanek, których jest miliony. Takie mamy czasy obecne, ze jeśli ktoś chce podążać za lajkiem nie zależnie o jakie media społecznościowe mowa. To musi się sprzedac i zatracić. Zrezygnować z własnego procesu myślenia , przekazywania emocji za pomocą obrazu. A co najgorsze zaprzestania opowiedzenia historii. Staje się wtedy podporządkowany maszynie kodujacej i teoria prawdopodobieństwa liczbowego. Jest to takie zachłyśnięcie się tzw trendowi czy stylowi. Im więcej tzw folowersow ( obserwujących ) tym lepiej. Ale ile jest tzw pustych obrazów które nic nie mówią. A wmawianie przez takie media i kreowane ze są czyms wybitnym. Napewno wybitnym dla tzw miernoty ludzi szybkiego i łatwego sukcesu.
Jeszcze bardziej moim zdaniem dobra fotografia jest domena tylko dla elity, nie jest tu mowa o elicie finansowej ale o myśleniu i postrzeganiu świata. Nad takimi zdjęciami na instagramie zatrzymujemy się, wracamy do nich. Nie. Są zachwytem ułamka sekund. A naciśnięcie tej raczki lub serduszka podoba mi się jest moim zdaniem tylko kwestia odruchu a nie zastanowienia. Bo niestety prawdziwy obraz zdjęcia może być tylko na papierze bo wtedy mobilizuje to nas do zatrzymania się wykonania większej pracy umysłem, a nie tylko spojrzenie i przewinięcie dalej.
Z innej strony nie ukrywam sam korzystam z takich portali do publikacji zdjęć ale staram się wybrać odpowiednie zdjęcie które coś w sobie zawiera i ma historie a nie tylko pstryk ( i zdjęcie golizn i jest 10 tys pustych latków)
Pizdrawiam
Dzień dobry,
Korzystanie ze wszystkich form przekazywania opowieści o świecie jest w pełni uzasadnione. Pięknie napisałeś o sekundowym życiu zdjęć na „społecznościówkach” – ich oglądanie jest działaniem bezrefleksyjnym. Pozdrawiam !
Problemem mediów społecznościowych jest również to że trzeba je regularnie karmić. Bez względu na to czy mamy coś w szufladzie czy nie, przychodzi czas gdy trzeba coś wrzucić bo inaczej spadną zasięgi, lajki, czy ogólne zainteresowanie profilem twórcy. Sam się złapałem na tym że wychodziłem w plener nie dlatego że czułem wewnętrzną potrzebę tworzenia, ale dlatego że był potrzebny materiał „na tablicę”. Wówczas przychodzi wypalenie i brak radości z fotografowania. W chwili obecnej mam rozterkę i zastanawiam się co zyskuję będąc obecnym w mediach społecznościowych? Czy te „lajki” mają jakieś znaczenie? Chcę się dzielić swoją twórczością ale czy owe media są niezbędne aby dotrzeć do odbiorcy? Czy wirtualny odbiorca to w ogóle odbiorca skoro komunikacja z nim opiera się nie na dialogu a na „łapkach”?