To miał być zwykły wiosenny plener – z pięknym światłem, otwartym krajobrazem i udanymi zdjęciami. Zamiast tego wróciłem be z ani jednej fotografii, ale z głową pełną refleksji o zmianach, które dzieją się tuż przed naszymi oczami. Dzielę się nie tylko tym, co zobaczyłem, ale też tym, co przestałem widzieć – i dlaczego to ważne dla każdego, kto fotografuje naturę.
Plener bez zdjęć – oto, co naprawdę tracimy, gdy patrzymy tylko przez wizjer
Kilka dni temu wróciłem z pleneru, który – wbrew pozorom – zapamiętam na długo. To był jeden z tych dni, kiedy wszystko zapowiadało się znakomicie: otwarte przestrzenie Podlasia, początek wiosny, długi dzień na wędrówce z aparatem. A jednak… nie powstało ani jedno zdjęcie, które uznałbym za udane. I wiecie co? Wcale mnie to nie zmartwiło. Wędrowałem przez rozległe pola. Obserwowałem naturę. Kicające zające, ptaki, a nawet stado żubrów leżące wśród rzepaku, który jeszcze nie zdążył się w pełni rozwinąć, bo noce są wciąż zbyt zimne. Czasami wyciągałem aparat, przykładałem go do oka, ale nie widziałem tego „czegoś”, co sprawia, że chce się nacisnąć spust migawki. Światło tego dnia było według mnie po prostu nijakie.
Poznaj skuteczne techniki kreatywnego fotografowania.
Sprawdź mój kurs fotografii online.
Poznaj Pakiet Kursów i Zaoszczędź 1000 zł
Krajobraz, który znika szybciej, niż zdążysz nacisnąć spust migawki
To, co uderzyło mnie najmocniej, to nagła zmiana krajobrazu. Jeszcze jesienią samotne drzewa rozsiane po polach były moimi stałymi modelami. Teraz? Pustka. Zniknęły. Wycinka – zapewne na opał – pochłonęła ich zaskakująco wiele. Przez lata wracałem do tych samych miejsc, wiedziałem dokładnie, kiedy i gdzie się ustawić. Dziś te miejsca przestały istnieć. To był zimny prysznic. Jeśli widzisz ciekawy kadr – nie odkładaj go na później. Świat się zmienia szybciej, niż myślisz. I to nie są tylko słowa – to są fakty, które widzę na własne oczy podczas moich plenerów.
W czasie tej wędrówki dotarło do mnie także, jak wiele ograniczeń narzuca się na fotografów przyrody. Tereny przygraniczne, rezerwaty, parki narodowe – coraz więcej zakazów. Nawet w lasach państwowych – tabliczki „zakaz wjazdu” rosną jak grzyby po deszczu. Coraz trudniej poruszać się swobodnie, zwłaszcza z aparatem w ręku. Czasami człowiek musi balansować na granicy prawa – i choć staram się tego unikać, to widzę, że przestrzeń do pracy fotografa krajobrazu kurczy się dramatycznie.
Przeczytaj też: Fotografowałem wszystkim – od kompaktu po bezlusterkowca. Oto co wybrałbym dziś
Wzorzec idealnego zdjęcia nie istnieje – i całe szczęście
Mam też wrażenie, że świat fotografii zalewa fala kopiowania. Te same ujęcia z tych samych miejsc, w tej samej obróbce. Tak jakby gdzieś pod Paryżem, w Sevres, obok wzorca metra i kilograma, leżał wzorzec „idealnego zdjęcia”, do którego wszyscy próbują się dopasować. A przecież fotografia to opowieść. Osobista. Własna.
Mimo że nie przywiozłem z tego pleneru żadnej fotografii, wróciłem z głową pełną refleksji i nowych pomysłów. Mam już upatrzone miejsce, gdzie lada moment zakwitnie rzepak – i mam nadzieję, że zdążę, zanim przeminie. Wypatrzyłem też piękną aleję, która może stać się tematem na kolejny projekt. A miejsce, które odwiedziłem kilka dni temu? Nie wiem, czy tam wrócę. Może jeszcze się nad tym zastanowię. Może zmienię zdanie. Ale póki co – to nie jest już ten sam krajobraz.
Moje NAJNOWSZE ZDJĘCIA znajdziesz w GALERII na stronie: https://waskiel.pl/podlasie/
Pamiętaj, że mój blog jest bogatym źródłem informacji i inspiracji dla fotografów.
Jeżeli cenisz treści, które dla Ciebie przygotowuję,
masz możliwość wyrażenia swojego uznania,
na przykład poprzez zafundowanie mi symbolicznej, wirtualnej kawy.