Bardzo trudne jest systematyczne prowadzenie bloga w czasie intensywnych fotograficznych wypraw. Przerwa w notatkach na blogu spowodowana była moim pobytem daleko za kołem podbiegunowym. Tropiłem zorze polarne czyli piękne, wielobarwne światło na nocnym niebie. Większość bardzo krótkiego dnia spędzałem na poszukiwaniu miejsc na ciekawe kadry (w sumie przejechałem ponad 1000 km). Wszelkie możliwe okazje wykorzystywałem również na wpatrywaniem się w prognozę pogody oraz w zapowiedzi siły zorzy polarnej, które poniekąd kierowały moimi krokami.
Zorza okazała się być niezwykle pięknym zjawiskiem. Przybierającym kształty tańczącego na niebie zielonego światła (chociaż przybierała także inne kolory). Trudno jest skoncentrować się na jej obserwacji oraz rozmyślnym fotografowaniu. Bardzo łatwo jest ulec magii Aurory. Sprowadza ona fotografa na manowce ponieważ sama w sobie jest nieomal magiczna więc szybko zapomina się o wkomponowaniu jej w ładny i ciekawy kadr. Bardzo się cieszę, że już wyrobiłem w sobie odruch odłączenia „fotograficznego obowiązku” wykonania zdjęcia od potrzeby zapatrzenia się w niezwykłe wydarzenia, które dzieją się wokół mnie. Mogę więc spokojnie patrzeć i nie myślę, że cokolwiek muszę!
Zorza polarna „tańcząca” nad górami
Przed wyjazdem wiedziałem, że będę szczęśliwy jeżeli uda mi się przywieść z tej wyprawy 3 dobre kadry, z których będę zadowolony. Mam ich znacznie więcej! Jestem przekonany, że w dużej części jest to rezultat skupienia się na obserwacji i przyciskaniu spustu migawki tylko wówczas kiedy dzieje się rzeczywiście fascynujące wydarzenie. Nie tylko wiele zobaczyłem ale mam też znacznie mniej zdjęć do obrobienia. Ufff!
Mam nadzieję, że moje doświadczenia zdobyte podczas tej wyprawy uda mi się przelać na papier w formie krótkiego poradnika o fotografowaniu zorzy polarnej.
Marek Waśkiel