Znowu byłem na Podlasiu. Za mną trzy dni podróżowania po „starych śmieciach”, czyli miejscach, które wydawały mi się być od lat znajome. Okazuje się jednak, że bardzo szybko się zmieniają. Stają się, więc zupełnie inne ani lepsze, ani gorsze – po prostu inne. Wsie we wschodniej części Podlasia są jeszcze bardziej puste, lasy zarastają dawne pola uprawne, a z szosy 686 do Michałowa i dalej nad Siemianówkę „zwinęli asfalt”. Może tylko na zimę?
Jechałem wzdłuż granicy z Białorusią. Od Zalewu Siemianówka przez Jałówkę aż po Krynki. Lekkie roztopy uczyniły z szutrowych dróg małe bagienko. Za kilka tygodni – na wiosnę przez parę dni z pewnością staną się nieprzejezdne. Z błotem i wodą poradzą sobie wyłącznie ciągniki i samochody terenowe. Nieliczni mieszkańcy utkną w swych domach. Bez strajków i blokad. Ludzi mieszka tu bardzo niewielu. Więc ich kłopoty i problemy nikogo nie obchodzą. Oceniam, że w niektórych wsiach w sezonie zimowym nie mieszka nikt – a najwyżej kilka – najtwardszych osób. Najtwardszych albo takich, które nie mają się, dokąd wynieść.
Przy tak szybko zachodzących zmianach moje zdjęcia krajobrazowe stają się dokumentami. Bardzo szybko znikną fotografowane przeze mnie stare chaty, przydrożne krzyże, płoty i samotne drzewa. Dziś jeszcze moje zdjęcia opowiadają o świecie, który mam wokół siebie. Jednak już jutro mogą być świadectwem jak najbliższe mi zakątki wyglądały zupełnie niedawno ale już uległy zagładzie. Dlatego staram się nie fotografować wyłącznie przyrody, lecz w moje zdjęcia krajobrazu włączyć także te elementy, które podkreślają specyfikę miejsca i jego odrębność. Dzięki, którym będzie można rozpoznać, że powstały w konkretnym miejscu: tutaj na Podlasiu.