Przez kilka dni obserwowałem i fotografowałem przechodzące nad Podlasiem fronty atmosferyczne i pędzane przez nie chmury. Było po prostu wspaniale! Taka pogoda nieustannie zmienia wygląd – nawet dobrze znanych miejsc. Inaczej wówczas pada światło, odmiennie jest odbijane ono przez chmury albo wręcz zamieniane w niewiarygodne punktowe smugi.
Zachód słońca przy cerkwi w Ostrowiu Południowym.
Fotografowanie w takich warunkach jest bardzo wciągającym zajęciem z drugiej jednak wymaga wiele wysiłku i cierpliwości. Jako, że wiał bardzo silny wiatr było po prostu bardzo zimno. Chmury przynosiły raz deszcz, to znowu krupę śnieżną albo grad. Zdarzało się jednak, że po chwili rozstępowały się znad mojej głowy i przynosiły prawdziwie wiosenne ciepło. Łatwo złapać się na przynętę pogoni za chmurami. Jednak w ten sposób niepotrzebnie traci się czas, ponieważ zawsze będzie się na wydawało, że ładniej jest tam, gdzie nas nie ma. Znacznie skuteczniej jest wybrać miejsce i czekać na ciekawe zdarzenie. Z pewnością takie nastąpi!
O 4.45 w Supraślu lało jak z cebra. O 5.00 przestało… zgodnie z prognozą pogody. Sprawdziła się idealnie!
Wprawdzie słońce tuż po wschodzie nieco utknęło za chmurami jednak potem pięknie oświetliło klasztor i obłoki biegnące po niebie.
Stłoczeni w miastach szybko przyzwyczajamy się do swoich wygodnych klatek. Często zapominamy jak bardzo potrzebujemy przestrzeni, wiatru we włosach i odrobiny wolności. Dlatego jak najczęściej warto być gdzieś… tam, wśród pól i chmur, tam, gdzie nasze miejsc. Z tego powodu uwielbiam fotografować w takich otwartych przestrzeniach! Używam wówczas najczęściej mego ulubionego obiektywu szerokokątnego Nikkor 14-24 , bardzo często w zestawie z filtrem połówkowym dla wyrównania rozpiętości tonalnej sceny. Czasami także wydłużam czas ekspozycji, aby pokazać dynamikę ruchu wędrujących po niebie chmur. Do tego używam filtra ND o gęstości 10 EV.
Pola w okolicach Krynek ziele się już młodym zbożem.
Po całym dniu ganiania za chmurkami oraz chronienia się przed gradem, deszczem i śniegiem, wieczorem tuż przez zachodem słońca, stanąłem w jednym ze swoich ulubionych miejsc czekając z pokorą na to co się wydarzy. Najpierw sypnęło śniegiem, a potem… na chwile zza chmur wyskoczyło słońce. Czasu starczyło na kilka szybkich ujęć (z nieco zachlapanym filtrem) i za chwilę Słońce znowu schowało się za szczelny parawan z gęstych chmur. Wówczas wróciłem już do domu.
Marek Waskiel
Lubisz fotografować?