Bez drobiazgowych planów, w zasadzie w pełni spontanicznie, wyruszyłem w podróż, by opuścić Polskę w tzw. długi weekend. Nie chciałem obracać się w tłumach ludzi, którzy w te dni pojawiają się w miejscach dotąd pustych i spokojnych. Wolne dni skłoniły mnie do tego, by wyruszyć w nieznane. Postanowiłem odwiedzić Rumunię, której mnóstwo rejonów już znam, ale tym razem wybrałem jej inną część – tzw. Góry Zachodnio-Rumuńskie (Apuseni), a potem jeszcze sam południowy koniec, czyli Banat.
Fotograficzny wyjazd do Rumunii
Nie było obietnic, nie było planów. Tylko chęć odkrywania nowych miejsc, nowych historii. Otwarcie się na przygodę i zachwyt nad nieznanym. Już od pierwszych dni mojej samotnej podroży Rumuńskie krajobrazy prezentowały mi wielki album pełen niezwykłych widoków. Szałasy pasterskie, które kiedyś chroniły bydło, teraz stawały się motywem moich fotografii. Budowle drewniane, oparte na prostej konstrukcji, emanowały historią i tradycją. Wśród tych malowniczych szałasów, wśród tych zapomnianych polan, czułem się jak podróżnik w czasie, przeniesiony w świat zapomnianych opowieści.
Poznaj skuteczne techniki kreatywnego fotografowania.
Sprawdź mój kurs fotografii online.
Poznaj Pakiet Kursów i Zaoszczędź 1000 zł
Ale podróż to nie tylko fotografowanie. To także pokonywanie własnych granic, stawianie czoła trudnościom, które pojawiają się po drodze. Nie obyło się bez znużenia, bez chwil zwątpienia. Ale właśnie w tych momentach, gdy słońce chowało się za chmurami, a droga wydawała się ciężka i bezwzględna, odnajdowałem w sobie siłę, by iść dalej, by odkrywać to, co jeszcze nieznane.
I tak, pomimo przeszkód, pomimo zmęczenia, po kilku dniach samotnej wyprawy dotarłem do celu swojej podróży. Do ławeczki pod gruszą, skąd widać w oddali było błękitną wstęgę Dunaju.
Cel mojej wyprawy: ławeczka pod gruszą z widokiem na Dunaj. fot. Marek Waśkiel
Tam, siedząc na ławeczce z kubkiem gorącej herbaty w dłoni, gdy zachód słońca zaczął ustępować miejsca nocnemu mrokowi, wiedziałem, że podróż to nie tylko odkrywanie zewnętrznego świata, ale także odkrywanie siebie. To nauka pokonywania własnych ograniczeń, to sztuka czerpania radości z drobnych, ulotnych chwil. Poczułem, że jestem gotów na kolejne wyzwania, na kolejne przygody, które czekają gdzieś tam, w nieznanej przyszłości.
Pamiętajmy, że niezależnie od wieku czy doświadczenia, warto wyruszyć w podróż, poszukiwać nowych miejsc i inspiracji. Pokonując własne wątpliwości i lenistwo, możemy odkryć niespodziewane piękno i rozwijać swoje pasje. Tak więc, niech nasze szare komórki działają, a my ruszajmy w świat, bo tylko wtedy możemy naprawdę odkryć uroki prawdziwego życia.
Jeżeli cenisz treści, które dla Ciebie przygotowuję,
masz możliwość wyrażenia swojego uznania,
na przykład poprzez zafundowanie mi symbolicznej, wirtualnej kawy.
Przeczytaj też:
Gęsi, łabędzie i zające: twarzą w twarz z dziką naturą
Jak odzyskać fotograficzną wenę? Poradnik dla zagubionych artystów