Świt i wschód słońca są dla mnie zawsze najpiękniejszymi chwilami dnia. To momenty, gdy natura budzi się do życia, oferując paletę niezwykłych możliwości do uchwycenia w kadrze. To czas, kiedy światło staje się zachwycające, a kolory nabierają intensywności i głębi. Wstałem około trzeciej nad ranem i podszedłem do kuchennego okna. Stamtąd miałem widok na największą połać nieba. Uniosłem głowę. Pomimo obecności księżyca, wciąż widziałem połyskujące w górze gwiazdy. Pogoda prezentowała się zachęcająco.
Przygotowania do wyprawy
Zacząłem od kolejnego sprawdzenia prognozy pogody. Tym razem użyłem aplikacji pogodowych. Oczywiście, jak to często bywa, prognoza nie zgadzała się z rzeczywistością. Wskazywała na zachmurzenie. Na mapie satelitarnej sprawdziłem, gdzie dokładnie znajdowały się chmury. Były jeszcze daleko na zachodzie, a wiatr wiał właśnie z tego kierunku. Pomyślałem, że może nie zdążą zakryć wschodzącego słońca. Musiałem spróbować – inaczej nigdy bym się nie przekonał.
Sprawdziłem sprzęt w plecaku: aparaty, karty, baterie. Wszystko było na swoim miejscu. Pozamykałem kieszenie i ustawiłem plecak przy wyjściu. Potem zadbałem o siebie. Nałożyłem kolejne warstwy: bieliznę termiczną, polar i ciepłą kurtkę. Nastały chłodniejsze noce, a nad rzeką zawsze odczuwa się jeszcze niższą temperaturę ze względu na wilgoć i silny wiatr.
Poszukiwanie najpiękniejszych kadrów
Miasto o 3:30 nad ranem było puste. Nawet na wyjeździe w kierunku Warszawy nie było ani jednego auta. Trochę mnie to zdziwiło – ani jednej ciężarówki…To niemożliwe! Wybrałem swój kierunek i ruszyłem nad Narew. Planowałem fotografować rzekę, łodzie i chmury podczas wschodu słońca. Obłoki odbijające się w wodzie mogły stworzyć bardziej wyrazisty obraz. Zawsze czekam, kiedy na kilka chwil przed pojawieniem się słońca nad horyzontem, chmury zostają oświetlone jego wspaniałym światłem.
Po 35 minutach dotarłem na miejsce. Nad doliną Narwi nie było ani śladu mgły. Chmur na wschodzie było bardzo mało, zaledwie kilka strzępków. Jednak porywisty, zachodni wiatr przynosił ku mnie nowe warstwy obłoków.
Przeczytaj też: Jak zacząć przygodę z fotografią po 40?
Musiałem teraz znaleźć ciekawy kadr, ustawić statyw, dobrać obiektyw i parametry ekspozycji. Czekałem, zastanawiając się, czy chmury zdążą nadciągnąć w odpowiednim momencie, gdy słońce będzie zbliżać się do horyzontu. Czy obłoki zostaną „rozpalone” blaskiem wschodu? Czy uda mi się połączyć w zgrabną całość to, co było na dole, z tym, co zmieniało się na górze?
Miałem jeszcze chwilę, więc przeniosłem się o kilka metrów dalej, znajdując nowe, ciekawe ujęcie. Chmury odbijały się pięknie w wodzie, a pierwszy plan nabierał wyrazistości.
Poznaj skuteczne techniki kreatywnego fotografowania.
Sprawdź mój kurs fotografii online.
Poznaj Pakiet Kursów i Zaoszczędź 1000 zł
Czas na pierwsze zdjęcia
Ustawiłem aparat na statywie i zacząłem fotografować. Trochę eksperymentowałem, doświetlając pierwszy plan latarką. Potem skupiłem się na tym, co najważniejsze: na kadrze i ekspozycji. Przyglądałem się kompozycji, układowi linii i plam światła. Kontrolowałem ekspozycję i ostrość. Sprawdziłem, czy przednia soczewka obiektywu nie była pokryta warstwą wilgoci.
Kiedy o tym pisałem, wyglądało to tak, jakbym działał mechanicznie. I w dużej mierze tak było. Nie musiałem myśleć o ustawieniach aparatu. Dobrze je opanowałem. Musiałem tylko kontrolować, by nie poddać się rutynie. Największą radość sprawiały mi starania o efektowną kompozycję. Chciałem, aby mój kadr jak najlepiej oddawał nastrój, który towarzyszył mi podczas sesji. Chciałem nie zgubić tych najważniejszych elementów, które decydowały o niezwykłości poranka.
Uważam, że czas przed wschodem słońca, tzw. niebieska godzina, oraz wschód słońca, czyli złota godzina, są najpiękniejszymi minutami każdego dnia. Zawsze staram się znosić wszelkie niedogodności, aby oglądać i fotografować te niezwykłe chwile. Chociaż często nocne pobudki bywają trudne i męczące.
Słońce pojawiło się już nad horyzontem. Domknąłem przysłonę, aby pokazać je w formie efektownej gwiazdki. Chmury zakryły już znaczną część nieba. Słońce szybko uniosło się nad horyzontem, a potem zniknęło za warstwą obłoków. Za mną była godzina fotografowania i obserwacji natury. Warto było ryzykować. Piękny poranek. Spakowałem się i po siódmej byłem już w domu. Jak zwykle mój plener nie kończy się w tym momencie. Jak najszybciej wybieram najważniejsze zdjęcia i przygotowuję w Lightroom, aby nadać im właściwy blask.
To był dobry plener a wraz z nadchodzącą jesienią będzie łatwiej o poranne pobudki, by zobaczyć i fotografować wschody słońca.
Moje najnowsze zdjęcia znajdziesz w galerii na stronie: https://waskiel.pl/podlasie/
Pamiętaj, że mój blog jest bogatym źródłem informacji i inspiracji dla fotografów.
Jeżeli cenisz treści, które dla Ciebie przygotowuję,
masz możliwość wyrażenia swojego uznania,
na przykład poprzez zafundowanie mi symbolicznej, wirtualnej kawy.