Wypoczęty i zrelaksowany wakacjami nad Bałtykiem postanowiłem pierwszą noc po powrocie spędzić pod gwiazdami.
Wczoraj wybrałem się znowu Pod Zaprzyjaźnione Drzewo, aby popatrzeć na „spadające gwiazdy”, czyli meteory (owe Perseidy, o których pisałem w moim poprzednim blogowym wpisie). Drzewo to stoi po prostu w jednym z najciemniejszych miejsc, które mam w okolicy. Meteor najogólniej mówiąc jet to świecący ślad, jaki zostawia po sobie meteoroid lecący w atmosferze ziemskiej. Nazwa „meteor” pochodzi z greckiego słowa meteōros i można je przetłumaczyć jako „zawieszony w powietrzu”. Meteoryt zaś jest trwałą pozostałością drobnego skalnego ciała niebieskiego (meteoroidu) przyciągniętego przez znacznie większe ciało niebieskie, czyli to co np. upadło z kosmosu na Ziemię. Najczęściej zatem oglądamy meteory a czasami niektórzy zbierają meteoryty. Strasznie to skomplikowane.
Zapobiegliwie ubrałem się bardzo ciepło ponieważ wiem, jak zdradliwa może być chłodna noc, która kończy bardzo upalny dzień. Faktycznie około 2.00 nad ranem przydał się dodatkowy koc, a było wówczas około 18 st. C. Spędziłem na obserwacji nieba kilka godzin: od około 21.00 do około 2.30. Niestety spektakl tej nocy nie okazał się być oszałamiający. Perseidy nie miały najwyraźniej jeszcze ochoty na spotkanie z naszą atmosferą. Może z powodu pogody uznały ją za „zbyt duszną”?
Na około 380 zdjęciach zarejestrowało się 17 klatek z obiektami będącymi „spadającymi gwiazdami”. Liczyłem na znacznie więcej. Cóż jeżeli pogoda dopisze i niebo będzie ponownie bezchmurne zrobię dziś kolejne podejście. Cierpliwość jest jedną z najlepszych cech fotografa krajobrazu.
Gwiazdy najlepiej jest oglądać leżąc na ziemi. Wówczas mamy największe pole obserwacji. W odnalezieniu miejsca skąd pojawiają się Perseidy pomoże nam np. bezpłatna aplikacja na smartfony: Google Sky Map. Chociaż wczoraj pojawiały się też w innych częściach nieba.
„Spadające gwiazdy”, czyli meteory. fot. Marek Waśkiel
Zdjęcie powyżej jest połączeniem owych 17 klatek. Pojedyncze zdjęcie wykonałem z następującymi parametrami: ISO 6400, czas: 25 s, przysłona f3,2, ogniskowa 14 mm. Aparat oczywiście był ustawiony na statywie. Przy tego typu zdjęciach trzeba pamiętać o wyłączeniu w aparacie co najmniej dwóch funkcji: redukcji szumów przy długich czasach naświetlenia oraz stabilizacji obrazu (w obiektywie lub korpusie – zależnie od marki aparatu)
Marek Waśkiel